Nyman o Nymanie

Reżyserka nie stara się przełamać wizerunku budowanego przez artystę, nie wychodzi poza ogólniki okolicznościowej laurki.
Ten film właściwiej będzie rozpatrywać jako reportaż telewizyjny, a nie dokument. Nie ma co bowiem spodziewać się po nim filmowych fajerwerków ani w formie, ani w treści. Efekt pracy autorki, Silvii Beck, nie zapiera tchu w piersiach, ale ma szansę zainteresować wielbicieli talentu Michaela Nymana. Reżyserka towarzyszyła artyście z kamerą przy komponowaniu, pracy z orkiestrą, a także w trakcie podróży po świecie, spacerów po Londynie itp. Prócz samego bohatera w filmie wypowiada się Volker Schlöndorff i kilka innych osób współpracujących obecnie lub kiedyś z kompozytorem. W efekcie otrzymujemy bardzo poprawny szkic do portretu twórcy.

Szkic, ponieważ cały czas ślizgamy się po powierzchni, w ciągu pięćdziesięciu paru minut nie otrzymujemy pełnowartościowego obrazu bohatera. Poprawny, ponieważ nie dowiadujemy się o Nymanie niczego więcej ponad to, co on sam chce o sobie powiedzieć. Reżyserka nie stara się przełamać wizerunku budowanego przez artystę, nie wychodzi poza ogólniki okolicznościowej laurki. W efekcie Nyman jawi się jako osoba pewna siebie i  swoich osiągnięć. Nie afiszuje się z twórczymi rozterkami (jeśli takie ma). A idąc za myślą, że artysta spełniony to artysta skończony… no cóż, nie sprawia to najlepszego wrażenia. Najciekawszy fragment opowieści dotyczy inspiracji kompozytora Mozartem i  wcześniejszych kompozycji, takich jak z "Kontraktu rysownika" Petera Greenawaya, zanim jeszcze oślepił go blask Złotych Globów i innych nagród. Niestety, te fragmenty zajmują  nieznaczną część filmu. Pojawia się jeszcze wątek polskich korzeni kompozytora, tyle że prócz podróży do Częstochowy i rozmowy z miłą urzędniczką niczym on nie owocuje.

Beck pokazuje też inną działalność artystyczną Nymana. Podczas podróży po świecie kompozytor filmuje cyfrówką uliczne scenki, fotografuje. Jego prace znalazły nawet miejsce w galerii. To głównie dzieła konceptualne, do których sens będą w stanie dopisać jedynie najbardziej elokwentni krytycy sztuki. Jak wskazuje tytuł filmu i o czym informuje nas sam bohater, Nyman ciągle ewoluuje, szuka nowych rozwiązań w sztuce. A mi przypomina się wypowiedź dziennikarza muzycznego z dokumentu "Krew, pot i wino" ("Blood Into Wine": - Gdy znany artysta zaczyna się zajmować inną dziedziną sztuki, wszyscy spodziewają się, że słabo mu wyjdzie. I tak najczęściej się dzieje. Wbrew dobrym chęciom Beck nie przekonuje, że w przypadku Nymana ta reguła nie obowiązuje.   
1 10 6
Rocznik '82. Absolwentka dziennikarstwa i kulturoznawstwa na UW. Członkini Międzynarodowej Federacji Krytyków Filmowych FIPRESCI. Wyróżniona w konkursie im. Krzysztofa Mętraka. Publikuje w "Kinie",... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones